Oj spragniona jestem porządnej wiosny, ciepłej , słonecznej , kolorowej i pachnącej.
Tym bardziej ,że jej smak poczułam niedawno , niestety poza granicami naszego kraju.
A u nas powoli , jak dla mnie za wolno,
tęsknię za słońcem i kolorami.
Chociaż nie jestem fanką intensywnych kolorów np. we wnętrzach, to na zewnątrz poprostu uwielbiam.
W moim domu jedynie półka z ksiażkami przypomina kolorami wiosnę .
na które wszystkich zapraszam.
A przy okazji kolorów na półkach z książkami przypomniała mi sie jedna historia:)
Kiedyś wpadł mi do głowy pomysł aby ksiażki na półkach ułożyc wg kolorów .
Od najjaśniejszych - białych przez wszystkie kolory tęczy do czarnych jak smoła.
Było z tym trochę pracy ale efekt wizualny -wart zachodu.
Byłam z siebie dumna , do czasu...
Najpierw niekończące sie pytania mojego męża...
mąż : -Powiedz mi gdzie są teraz nasze przewodniki?
ja: A konkretnie jakiego szukasz?
mąż : Chorwacji
ja: A jakiego był koloru?
mąż:???
ja: no okładka jakiego była koloru?
mąż: nie pamietam, nieważne
ja: no ważne, niebieska?szukaj w niebieskich
mąż: o, no jest.A przewodnik po... kolejne pytanie o kolor...,który trzeba sobie przypomnieć...
skakanie po półkach .
No i wreszcie awantura.
Że po jaką cholerę...
Czy nie może być jak dawniej, logicznie i pod reką , że trzeba będzie teraz listę zrobić co jakiego jest koloru , że chyba zwariowałam.
I moje tłumaczenia ,że normalny człowiek jak ma ksiażki, to pamięta i okładki i kolory.
Tak mi się wydawało, poza tym półka wygladała zjawiskowo.
Pewnego dnia postanowiłam przeczytać kolejny raz pewną książkę.
CZARNA okładka na niej zdjęcie dziewczynki w stylu retro.
Szukam, szukam.....w czarnych , szukam....i nic
jeszcze raz, jeszcze raz kolejny raz.....i nic .
Pożyczałam koleżance , ale oddała.
Pożyczałam drugiej też oddała , może siostrze ?
Dzwonię nie pożyczałam ale obiecałam , że pożyczę.
Oczywiście śmiech mojego męża.
Jak chciałaś to teraz MASZ!
Poszukiwania trwały kilka miesięcy, cały czas wypatrywałam jej wśród czarnych ale i szarych i zbliżonych kolorach.W końcu wszędzie.
I nic kamień w wodę.
Pewnego dnia siedząc przed toaletką a musicie wiedzieć ze sąsiaduje z biblioteczką.
Co umożliwia mi częste wgapianie się w kolory moich ksiażek.
Patrzę i własnym oczom nie wierzę-JEST!!!
To niemożliwe, jakie szczęście, a już miałam kupić nową.
I to na poziomie moich oczu , jak ja jej mogłam nie widzieć?
Podekscytowana opowiadam mężowi.
mąż: ( ironicznie)Jak mogłaś jej nie zauważyć przecież czarnych akurat niema za dużo?
ja : bo ona nie dokońca była w czarnych
mąż:?
ja: bo okładką ma czarną ....ale sam grzbiet to ona ma ... czerwony.
mąż : była w czerwonych?
ja; no. Popatrz tyle czasu jej szukałam.
"A przecież każdy pamięta okładki swoich książek"- tego już na głos nie powiedziałam.
Nieład kolorystyczny powrocił na półki, jest logicznie i pod ręką
THE END
POZDRAWIAM